Forum Forum Niesamowite Strona Główna Forum Niesamowite

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Agharta

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Niesamowite Strona Główna -> Teorie spiskowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Asef
Administrator



Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 405
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pią 23:06, 17 Sie 2007    Temat postu: Agharta

AGHARTA


Według tybetańskiej legendy w 2425 roku zło osiągnie taką moc, że na Ziemi wybuchnie wielka wojna. Dzięki pomocy potężnych ludzi mieszkających w tajemniczej podziemnej krainie siły dobra pokonają zło i na naszej planecie zapanuje wreszcie pokój i szczęście. Od wielu setek lat ludzie szukają wejścia do tej krainy, marząc o wiedzy, szczęściu, bogactwie i potędze. Czy Agharta istnieje, czy jest tylko mitem zrodzonym z ludzkiej tęsknoty za doskonałością?

Poszukiwacze Agharty wierzyli, że jedno z wejść do podziemnej krainy znajduje się w Potali - siedzibie Dalajlamy w Lhasie (Tybet).

Koniec lat trzydziestych XX wieku. Niemcy powoli zmierzają ku wojnie, lecz w ciemnych zaułkach Berlina trwają przygotowania do niezwykłej wyprawy. Standartenfźhrer SS Schafer, członek władz nazistowskiego Instytutu Studiów Nad Historią Ducha, wybiera się na poszukiwania tajemniczej krainy Agharta, o której się mówi, że istnieje gdzieś ukryta w połaciach śnieżnych Tybetu. Chłodne oczy Schafera grzeje wewnętrzny żar. Ma odnaleźć zapisy tantrycznych rytuałów, które pozwalają wojownikowi dostać się po śmierci do rajskiej krainy Szambala. Elity nazistowskie wierzą, że do tej odległej krainy udało się w czasie wojen religijnych 72 różokrzyżowców, którzy odtąd spod ziemi kierują losami świata. Dysponują oni mocą o niezwykłym potencjale tworzenia i niszczenia. Energia ta, nazywana Vril, może zarówno uzdrawiać, jak i zadawać śmierć; może poruszać skały i niszczyć całe miasta. Hitler wierzy, że gdy będzie ją miał, losy świata spoczną w jego rękach. Siła Vril pozwoli mu zawładnąć światem w ciągu jednego dnia. Mimo trwającej kilka miesięcy wyprawy, Schaferowi nie udaje się jednak odnaleźć Agharty. Przywozi z Tybetu jedynie kamień z wyrytą tysiąc lat temu swastyką. Hitler jest zły. W kilka lat później morduje większość uczestników wyprawy, a czego nie może osiągnąć za pomocą siły Vril, dokonuje bezwzględnością i potęgą militarną Niemiec. W ciągu sześciu lat jego wojska plądrują Europę. Na tym jednak nie koniec. Gdy koszmar wojny przemija, pojawiają się plotki, iż Schafer tak naprawdę Aghartę odnalazł, a faszystowskie kreatury z Hitlerem na czele wciąż ją zamieszkują, wysyłając tylko od czasu do czasu Niezidentyfikowane Obiekty Latające dla zorientowania się w sytuacji na Ziemi. Zwolennicy tej teorii powołują się na tzw. koncepcję pustej Ziemi, zgodnie z którą na biegunie północnym znajduje się wejście do środka naszej planety. Wewnątrz jest całkiem przyjemnie - to Raj wypełniony niespotykanymi bogactwami. Raj plądrowany przez wspomniane faszystowskie kreatury. Hitler nadal tam siedzi i tylko czeka na odpowiedni moment, by potomstwo byłych SS-manów wyszło na świat i zaprowadziło na świecie Nowy Porządek.


Tunele, które opasują całą planetę


Niektórzy poszukiwacze Agharty twierdzą, że korytarze te opasują całą ziemię. Alec Maclellan dowodzi, że sieć korytarzy ciągnie się od Brazylii poprzez Amerykę Środkową, zachodnie wybrzeże Meksyku, Stanów Zjednoczonych i Kanady, dalej przez Alaskę, Syberię, Mongolię, Chiny, Tybet, Azję Mniejszą, Egipt, Czad aż po Wybrzeże Niewolnicze. Niegdyś główne skupisko życia w tunelu znajdowało się pod Atlantydą, kontynentem leżącym między Afryką a Ameryką Południową. Niestety, na skutek katastrofy Atlantydy połączenie to zostało zerwane, lecz nawet do dziś można zauważyć przejawy życia w tunelu. Maclellan powołuje się tutaj na liczne podania ludowe mówiące o podziemnym królestwie zamieszkiwanym przez wysokich, szczupłych ludzi o blond włosach, którzy czasami wychodzą na powierzchnię, by nawiązać kontakt z wybranymi przez siebie mieszkańcami świata naziemnego, lecz zwykle siedzą pod ziemią, oddając się nauce, pokojowemu współżyciu i medytacji. Trudno jest tutaj nie zgodzić się z Maclellanem, albowiem podania o królestwie podziemnym rzeczywiście występują prawie we wszystkich kulturach świata. Istnieją wszakże między nimi poważne różnice. Opowieści o cudownej krainie Szambali mają się bowiem nijak np. do strasznych chrześcijańskich wizerunków piekła. Maclellan powołuje się również na opowieści ludzi, którzy chodząc po podziemnych korytarzach lub szybach górniczych, nieraz napotykali zielonkawe światło i słyszeli odgłosy śpiewów dobiegające z czeluści. Jedna z walijskich opowieści przedstawia historię Ojca Konrada, spowiednika św. Elżbiety turyngijskiej, który był słynny z zaciekłości i okrucieństwa w tępieniu heretyków. W roku 1231 ów nieprzyjemny kaznodzieja wdał się w spór z heretykiem, który, pokonany w dyskusji, zgodził się pokazać mu osobiście Chrystusa i Marię. Mieli oni własnymi ustami potwierdzić głoszoną przez niego doktrynę, która była sprzeczna z dogmatami wiary. Ojciec Konrad przystał na to i poszedł z heretykiem do jaskini w górach. Po długim schodzeniu w dół obaj weszli do jaskrawo oświetlonej sali, w której na złotym tronie siedział król. Heretyk upadł wtedy twarzą do ziemi w podziwie i nakazał Konradowi uczynić to samo. Ten jednak wyjął poświęconą hostię i przeklął zjawę, która w jednej chwili zniknęła. Z podobnie niezwykłym zjawiskiem spotkał się rosyjski malarz i podróżnik, Mikołaj Roerich, który spisywał ludowe podania o Szambali w rejonie gór Karakorum. Oto fragment jego dziennika z 1926 roku: "Bezchmurny słoneczny poranek. Jaskrawobłękitne, lśniące niebo. Nad naszym obozem przemyka jak strzała czarny jastrząb. Razem z naszymi przewodnikami śledzimy jego lot. I nagle jeden z buriackich lamów unosi rękę, wskazując błękit nieba. - Co to? - pytamy - balon powietrzny? - A może aeroplan? Zdumieni, widzimy nad sobą błyszczący obiekt, który leci na olbrzymiej wysokości z północy na południe. Przyniesiono z namiotów trzy najsilniejsze lornetki. Obserwujemy dość duże sferoidalne ciało, lśniące w słońcu i wyraźnie widoczne na błękitnym niebie. Porusza się bardzo szybko. Następnie widzimy, jak zmienia kierunek - bardziej na południowy zachód - i znika za ośnieżonym łańcuchem Himalajów. Cały obóz śledzi niezwykłe zjawisko, lamowie szepcą: To znak Szambali". Mikołaj Roerich, artysta i mistyk, często malował Aghartę. Powyżej fragment obrazu pt. "Skarb świata - Chintamani". Tym skarbem jest kamień ze świętym ogniem - Vrilem. Czyżby mieszkańcy podziemnego świata poruszali się w "latających spodkach"? Jakkolwiek dziwnie brzmiałby ten pomysł, zwolennicy koncepcji "pustej Ziemi" uważają go za całkiem prawdopodobny. Twierdzą oni, że Aghartę zamieszkuje lud pochodzący ze starożytnej Atlantydy, który dzięki tajemniczej mocy Vril dysponuje technologią znacznie przewyższającą nasze techniczne osiągnięcia. Jest to moc telepatyczna, która w poważnym stopniu może wpływać na zmiany materii. Warto tu raz jeszcze powołać się na panią Bławatską, która pisze: "Istnieje straszliwa moc astralna, znana Atlantom i nazwana przez nich Masz-mak. (...) Jest to właśnie moc Vril, której używa Nadchodząca Rasa. (...) nazwa Vril jest być może fikcyjna, jednak w istnienie samej tej siły nikt w Indiach nie wątpi. (...) ta siła wibracji była wycelowana w armię wroga z działa umieszczonego w maszynie latającej, na przykład w balonie. Zmieniała w popiół sto tysięcy ludzi i słoni tak łatwo, jak zdechłego szczura. Siłę tę przedstawiono w Wisznu Puranie, w Ramajanie i innych dziełach... Co by było, gdyby tę siłę pozwolono naszej generacji dodać do jej zestawu anarchicznych zabawek - bomb zegarowych, wybuchających pomarańczy, "koszy kwiatów" i innych morderczych cacek pod niewinnie brzmiącymi nazwami? Czy ta siła ma się kiedyś stać własnością wszystkich bez wyjątku?" Kiedy słyszymy te niepokojące pytania Bławatskiej, nie możemy uciec od myśli o energii atomowej i spustoszeniach, jakich już zdążyła dokonać. Kiedy więc śmiejemy się z legend o podziemnym królestwie Agharta oraz tajemniczej mocy Vril znajdującej się w rękach jej mieszkańców, którymi rządzi Król Świata w mieście Szambala, przypomnijmy sobie tybetańską przepowiednię, która głosi, że w 2327 roku na tronie Szambali zasiądzie ostatni król o imieniu Rydraczakrin. Wtedy to, w 98 roku jego panowania, czyli w roku 2425, koncentracja zła na świecie sięgnie szczytu i na całej Ziemi wybuchnie wielka wojna, w wyniku której siły dobra pokonają zło, a lud Szambali na wieki się połączy z ludem Ziemi, ostatecznie wychodząc z podziemia.


Raj pełen bogactw duchowych i materialnych


Louis Jacolliot, francuski pisarz i podróżnik przewędrował tysiące kilometrów, próbując znaleźć Szambalę. Ferdynand Ossendowski, polski badacz, przywiózł ze swojej wyprawy do Azji wiadomości o Agharcie. Louis Jacolliot urodził się w roku 1837 jako syn małomiasteczkowego urzędnika. Ten niepozorny, małomówny człowiek, mimo skromnego wykształcenia, ciężką pracą zapewnił sobie miejsce w dyplomacji. Podczas swoich licznych azjatyckich podróży był świadkiem wielu rytuałów i ceremonii okultystycznych, a nawet został przyjęty w szeregi wielu tajnych stowarzyszeń. Jacolliot pasjonował się historią, z wielką namiętnością wertując stare dokumenty w indyjskich archiwach oraz zakupione na targach spleśniałe księgi. Nic więc dziwnego, że wielkie wrażenie zrobiła na nim opowieść o podziemnym królestwie położonym gdzieś za Himalajami, którą usłyszał w świątyni Wilenor. Jak pisze w jednej ze swoich książek: "Jedna z najstarszych legend Indii, pielęgnowana w świątyniach na mocy ustnego i pisemnego przekazu, relacjonuje, iż kilka tysięcy lat temu istniał olbrzymi kontynent, który został zniszczony przez procesy górotwórcze. Według wierzeń braminów, kraj ten osiągnął wysoki stopień cywilizacji", znacznie wyższy od dostępnego współczesnej ludzkości. Jacolliot, prowadząc dalsze poszukiwania, odkrył dokładny opis tej krainy w księdze pod tytułem "Agrouchada Parikshai" (Księga Duchów). Mówiła ona, że przed wiekami w podziemnych krainach znajdował się raj zamieszkiwany przez Wtajemniczonych, czyli dużą grupę potomków wcześniejszej cywilizacji. Krainą tą władał Brahma-atma, arcykapłan, który jako jedyny znał magiczne zaklęcie stanowiące "symbol wszelkich sekretów nauk okultystycznych". Zaklęcie to znane jest powszechnie jako AUM, lecz Brahma-atma objaśniał jego ukryte znaczenie tylko wtajemniczonym trzeciego, najwyższego stopnia. Według Jacolliota: "Ten nieznany świat, którego otwarcia nie była w stanie spowodować żadna ludzka moc nawet wtedy, gdy kraj ponad nim został zmiażdżony przez najazdy mongolskie i europejskie, znany jest jako świątynia Asgartha. Ci, którzy tam przebywają, władają wielkimi mocami i posiadają wiedzę o wszystkich sprawach świata. Mogą oni podróżować z miejsca na miejsce korytarzami starymi jak samo królestwo".


Ziemia jest w środku pusta!


Autorstwo koncepcji pustej Ziemi przypisywane jest niesłusznie XIX-wiecznej teozofce Helenie Bławatskiej, która faktycznie, jako nastolatka, przyznała się w swoim pamiętniku do wiary w istnienie tajemniczej grupy przywódców świata, kierujących z ukrycia losem ludzkości. Bławatska pisała: "Istnieją i zawsze istnieli mędrcy posiadający wszelką wiedzę świata. Panują oni całkowicie nad siłami natury i dają się poznać jedynie osobom, które uznają za godne tego, aby ich poznać i ujrzeć. Zanim jednak można będzie ich zobaczyć, trzeba w nich uwierzyć". Jak widać, zdrowy rozsądek i poczucie humoru nie opuszczało tej przyszłej twórczyni teozofii. Z biegiem czasu Bławatska zaczęła jednak wierzyć, że tajemni przywódcy świata zamieszkują krainę ukrytą pod ziemią, a wejście do niej znajduje się w Tybecie. Kraina ta, choć położona pod ziemią, pełna jest bogactw, a jej mieszkańcami włada Król Świata. Bławatska pisała: "Jest on tajemniczą (dla niewtajemniczonych zawsze niewidzialną), a jednak zawsze obecną postacią, o której na Wschodzie krąży mnóstwo legend, szczególnie między okultystami oraz studentami Świętej Nauki. On to utrzymuje duchowy wpływ na wtajemniczonych adeptów na całym świecie. To pod bezpośrednim, milczącym przewodnictwem owego Maha (Wielkiego) Guru wszyscy inni, mniej boscy nauczyciele rodzaju ludzkiego stali się przewodnikami dawnej ludzkości. Oni to położyli podwaliny pod fundamenty owych starożytnych cywilizacji, będących taką zagadką dla dzisiejszych naukowców". Prawdziwym twórcą koncepcji pustej Ziemi był Cyrus Teed, zwariowany naukowiec, który w trakcie swoich badań doszedł do wniosku, że Ziemia jest pustą kulą, w której żyjemy. Innymi słowy, według Teeda, cały nasz świat, łącznie ze słońcem, księżycem i gwiazdami, zawiera się w Ziemi. Takie zaś zjawisko, jak grawitacja, jest po prostu siłą odśrodkową planety. Cyrus Teed w 1870 roku zmienił nazwisko na Koresh i założył kult, który w swoim szczytowym okresie popularności w latach 90. ubiegłego stulecia skupiał 4000 osób. Członkowie tego kultu założyli w amerykańskim stanie Floryda miasteczko Estero, gdzie prowadzili badania, mające udowodnić hipotezę Teeda. Wszystkie ich próby spaliły jednak na panewce, a środowisko naukowe wyśmiało koncepcję "pustej Ziemi". Równocześnie jednak, wraz z rozwojem zainteresowania ezoteryką, zaczęły się pojawiać inne koncepcje mówiące o tym, że gdzieś pod ziemią kryje się inny świat, zamieszkany przez istoty przypominające ludzi, lecz znacznie bardziej od nich rozwinięte. Jednym z twórców tych koncepcji był Louis Jacolliot, francuski urzędnik kulturalny, przez wiele lat pracujący w Indiach.


Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
luciad
Moderator



Dołączył: 13 Sie 2007
Posty: 1866
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tarnów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:23, 15 Wrz 2007    Temat postu:

Wieża Tajemnicy

W relacji dr Ludmiły Szaposznikowej na temat Szamballi, mówi się wyraźnie o trzech krainach leżących pomiędzy Himalajami a Transhimalajami. Są to, według hinduskiego uczonego dr Lokesha Chandry, który wyrysował ich mapę w swym garażu w New Dehli, trzy prowincje krainy Szanszun: Szanszun-Bu, Szanszun-Par i Szanszun-Go. (à L. Szaposznikowa - Szambałła driewniaja i zagadoczna w Za rubieżom, nr 26/1987 i w Nieznanym Świecie) Są to najświętsze miejsca religii Bön i utożsamia się je, a zwłaszcza Szanszun-Bu z legendarną Ołmołunrin - czyli Szamballą właśnie. Tak pisze ona o tych mapach:

Na pierwszej mapie zobrazowano w przybliżeniu i niezbyt dokładnie rejon położony pomiędzy zachodnią częścią indyjskich Himalajów, Lhassą a Transhimalajami. Wyjaśniło się, że dawno temu na tym terenie było jedno państwo Szanszun podzielone na trzy części. Centralną część zwano Sanszun-Bu, pośrednią Szanszun-Par zaś zewnętrzną - Szanszun-Go. [...] Szanszun-Go znajdowała się na terytorium leżącym na północny-wschód od Kajłasu - do klasztoru Bönu zwanego Gompa Czunpo. Szanszun-Par rozciągała się na zachód od Kajłasu i dochodziła do Afganistanu, natomiast Szanszun-Bu była świętą i błogosławioną Ołmołunrin - czyli Szamballą właśnie. [...] Od Kajłasu, nieopodal którego stoi Gompa Czunłun, należy iść na wschód, do świętego jeziora Namcze. Tam jest śnieżna grań Tang-la, która swym kształtem przypomina krater wygasłego, ogromnego wulkanu. [...] na środku jeziora stoi wysoka góra ze śnieżnym szczytem, zwana Namcotorin - co oznacza "Serce Jeziora". We wnętrzu tej góry znajduje się wiele jaskiń połączonych ze sobą skalnymi korytarzami. Nie można do nich wejść, są one bowiem strzeżone przez tych, którym je powierzono. Wielu mędrców Bönu przebywało w tych pieczarach. Tam trawili czas na medytacjach, i dlatego dla wyznawców Bönu i szanszuńskich mędrców jest to miejsce święte. [...]
Dalej w relacji dr Szaposznikowej następuje opis tajemniczego kraju. Oczywiście jest on dokładnie taki sam, jak w opisach Jamesa Redfielda, więc daruję to sobie, natomiast chciałbym się skupić na najstarszej budowli na naszej planecie. Pisze ona o niej tak:

Spieszyliśmy się do Wieży, która spiętrzała się nad nami. Była zrobiona z wielkich bloków skalnych. Patrzyła na nas oczami szerokich okien w kamiennych ścianach.
- Ta wieża, to jest coś najważniejszego na naszej planecie - rzekł rimpoche[3], - liczy ona wiele setek tysiącleci, a kto wie, czy nie milion lat... W tej Wieży jest ukryta Tajemnica. Tylko wielcy mędrcy Bönu - siddhowie mogli wchodzić do niej, ale i to ci nieliczni. Nie mam odwagi zrobić tego z panią.
- Szkoda - pomyślałam - być tak blisko największej tajemnicy planety i odejść z niczym...
- Szkoda, wielka szkoda - powtórzył za mną rimpoche - ale na wszystko przyjdzie czas. Musimy już wracać.

Kiedy w roku 1987 robiłem przekład tego materiału i w parę lat później przygotowywałem go do publikacji na łamach Nieznanego Świata, traktowałem tą historię jako jeszcze jedną piękną legendę zrodzoną na płaskowyżu Tybetu, pod morderczymi promieniami podzwrotnikowego słońca, w jurtach i chatach ludów, które zamieszkiwały tamte strony od zawsze... I tak zapewne byłoby do dziś dnia, aliści w poszukiwaniu materiałów na temat działalności hitlerowskich uczonych w Azji, (co atoli stanowi osobny i bardzo ciekawy temat), natrafiłem na rosyjskiej stronie internetowej poświęconej wszystkim górom świata [www.mountain.ru/photo/2004/kailas/alb.shtml] na serię zdjęć wykonaną przez zamieszkałego w Kathmandu, Rosjanina - Igora Kulinowa przedstawiające Kajłas i jego otoczenie. Przejrzałem je i...

...przeżyłem moment olśnienia!
No bo faktycznie - Kajłas wygląda jak ogromna piramida wznosząca się ponad doliny i jak latarnia morska widoczna jest z dużej odległości, i przypomina mi przez to słynny wulkan Snaeffels na Islandii...

Wszystko się zgadza, jak w relacji dr Szaposznikowej - jest tajemnicza piramida Kajłasu, jest jezioro z górą pośrodku, są skalne ściany podziurawione pieczarami i flagi z modlitwami Tybetańczyków, wotywne płyty kamienne z wyrytymi na nich napisami tybetańskimi... Są gorące źródła i opary siarczane groźnego boga ognia Me-lha. I wyryte na kamieniach rytualne mandale. Nie ma tylko baśniowych ogrodów i stawów z kwieciem lotosu, ale być może kiedyś były - przed wieloma stuleciami czy nawet tysiącleciami... Może kiedyś, kiedy Tybet będzie otwarty dla europejskich i amerykańskich archeologów - co może nastąpić tylko po zakończeniu okupacji chińskiej i nie wcześniej, poznamy wreszcie wszystkie tajemnice tej okolicy i jednocześnie najstarszej religii Azji - a może także prastarej wiedzy z poprzednich cywilizacji naszej planety, kto wie!? Obawiam się jednak, że Chińczycy w tej chwili robią dokładnie to, co robili niemieccy uczeni w okupowanej Polsce, gdzie wszędzie doszukiwali się germańskich korzeni - szukają dowodów na to, że Tybet powinien być kolejną prowincją ChRL, a nie jakimś tam okręgiem autonomicznym...

Wydaje się więc, że została rozwiązana zagadka Szamballi - Agharty, i de facto było to (i jest nadal) najstarsze centrum kultowe na naszej planecie, wokół którego narosło wiele legend i wierzeń, a które w jakichś zwyrodniałych formach dotarły do Europy i Ameryki - vide powołana powyżej literatura. I trochę żal, że rozwiązanie jest takie, a nie inne...

Tunele donikąd...

A jednak sprawa nie jest aż taka prosta, jakby się to wydawało. To znaczy, mnie się tak wydawało, bo przypomniał mi się niewielki, ale znaczący fakt - otóż w każdej kulturze naszej cywilizacji, w każdym zbiorze bajek, baśni, legend, podań i opowieści oraz mitów religijnych istniał podzbiór opowieści o planetarnym podziemiu. Chrześcijanie mają tam Piekło, Grecy mieli Tartar, itd. itp. Zbierając wraz z dr Miloąem Jesenským materiały do naszej książki na temat tzw. Księżycowej Jaskini, w Polsce, na Słowacji czy w Republice Czeskiej zetknęliśmy się z legendami na temat tajemniczych przejść czy całych systemów korytarzy podziemnych, które wiodły czasami bardzo, ale to bardzo daleko... (à M. Jesenský & R. K. Leśniakiewicz - WUNDERLAND: Pozaziemskie technologie w Trzeciej Rzeszy, Ústi nad Labem 1998, Warszawa 2001 oraz Tajemnica Księżycowej Jaskini, Krasno nad Kysucou - Jordanów, 2005 - na prawach rękopisu, na stronie internetowej [www.sm.fki.pl)] Tajemniczy system tuneli ma rzekomo istnieć w łonie Gór Sowich, a ich wiek jest o wiele starszy od tuneli, które wykopali więźniowie niemieckich koncentraków w czasie II Wojny Światowej. O tunelach pisał także znany polski ufolog prof. dr inż. Jan Pająk w swej książce, w której lokalizował wejścia do podziemi Na stoku Babiej Góry. (à J. Pająk & K. Pańszczyk - Tunele NOL pod Babią Górą, Nowy Targ - Kota Samarahan 1998 [skrypt])
F. A. Ossendowski pisał o wejściach do podziemnego świata Agharty znajdujących się w rejonie południowego brzegu jeziora Bajkał czy w paśmie górskim Arszanów, które znajduje się pomiędzy Bajkałem a Mongolią. Druga lokalizacja znajduje się według opowiadań przezeń przytoczonych, gdzieś na pograniczu afgańsko - indyjsko - pakistańsko - tybetańskim - tadżyckim i chińskim... To jest ogromny obszar, górzysty i pustynny. Szukanie w nim systemu jaskiń i tajnych wejść jest równoznaczne z poszukiwaniem igły w stogu siana. W terenie tym zawodzi nawet najbardziej wyrafinowana i finezyjna technika, o czym przekonali się Rosjanie i Amerykanie w czasie I i II Wojny w Afganistanie...

No właśnie - w czasie działań związanych z likwidacją baz talibańskich terrorystów w Afganistanie, w czasie oblężenia skalistej twierdzy w masywie Tora Bora, atakujący Amerykanie natknęli się na zupełnie nieznany nikomu (poza miejscowymi rzecz jasna) system korytarzy i podziemnych tuneli. W tunelach tych talibowie rozpłynęli się i Amerykanom nie udało się ich zlokalizować i zlikwidować. Akcję przeciwko talibom przerwano, rzekomo na prośbę rządu afgańskiego, a to ze względu na świętość tych miejsc... I przeszedłbym ponad tym do porządku dziennego, gdyby nie to, że informację tą firmował słynny polski podróżnik i członek nowojorskiego Explorers Club - Maciej Kuczyński. (à M. Kuczyński - Szambhalla w Afganistanie? w Gm nr 12/2003)

A zatem założywszy, że te amerykańskie dane są prawdziwe, to zetknęliśmy się z czymś naprawdę niezwykłym i tajemniczym, co może nas zawieść nawet do Agharty! I ta tajemnica będzie nas wciąż utwierdzała tylko w przekonaniu, że tak naprawdę, to bardzo, ale to bardzo niewiele wiemy o planecie, na której mieszkamy...

Autor: Robert K. Leśniakiewicz
[1] Lao-gai - chińskie obozy pracy o obostrzonym rygorze, w których odbywają karę "elementy antykomunistyczne" i "wywrotowe".
[2] Lao-jiao - chińskie obozy pracy lub więzienia o złagodzonym rygorze, w których odbywa się intensywna komunistyczna indoktrynacja osadzonych w nich więźniów.
[3] Rimpoche (rimpocze) - duchowny wyższej rangi, przełożony klasztoru.

Wyszukal: Veckas i umieścił na [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
falcon_millenium
Najnowszy/a



Dołączył: 20 Wrz 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Wto 1:31, 20 Wrz 2011    Temat postu: Stary temat.. ale dodam dziwny link..

Agharta
www . youtube . com / watch ?v=sy-bi5H0CZ4 &feature=fvwp &NR=1

Proszę usunąć spacje. Dopiero założyłem konto i zostałem potraktowany jako spamer przez robota Smile

Ten film na pewno uzupełni temat pewnego miejsca.. po rosyjsku, jednak wystarczy pooglądać , mapy, zdjęcia, animacje, hieroglify, obraz ze sputników itp..

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Niesamowite Strona Główna -> Teorie spiskowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin